Po euforii z poprzedniej kolejki, kiedy to rozbiliśmy Inter Warszawa do meczu z Radzyminem przystępowaliśmy spokojni i ze świadomością, że zdobyte 3pkt dadzą nam awans o 2 pozycje w tabeli (wobec sobotniej porażki Sokoła II Serock z Farmacją Tarchomin). Dodatkowym pozytywem było pojawienie się w kadrze meczowej Michała Kwiki po dłuższej przerwie spowodowanej kontuzją. Ten mecz jednak zgodnie z przewidywaniami rozpoczął na ławce. Jedyną zmianą w składzie w stosunku do meczu z Interem, było zastąpienie nieobecnego Olka Bulskiego debiutującym Danielem Durjaszem.
Początek spotkania był bardzo szarpany, większość gry toczyła się w środku pola, a dokładne pytania były wyjątkiem. I kiedy wydawało się, że opanujemy ten chaos wychodząc na prowadzenie za sprawą Krzysztofa Siennickiego, piłkarze Mazura znów wprowadzili bałagan w nasze poczynania aplikując nam w ekspresowym tempie 3 bramki po wiełbłądach naszego bloku defensywnego. Podczas kiedy my ciągle nie mogliśmy się podnieść po ciosach i nieporadnie próbowaliśmy skonstruować cokolwiek goście bardzo dobrze czuli się na boisku i mając już całkiem dobry wynik rozgrywali spokojnie swoje akcje. A że szczęście im dopisywało to i arbiter odgwizdał rzut karny, który na bramkę zamienił bramkarz przyjezdnych. Nie ucząc się na błędach, daliśmy sobie strzelić 5. bramkę w identyczny sposób jak pierwsze 2. A jakby tego było mało dostaliśmy jeszcze bramkę w samo okienko z rzutu wolnego. W międzyczasie, tak między 5. a 6. bramką dla gości, Wojciech Świstowski wykorzystał nieporozumienie obrońców z bramkarzem i wepchnął piłkę do siatki. Do przerwy więc prowadzenie gości 6:2, a gdyby wykorzystać coś z 3 dobrych sytuacji można by optymistyczniej patrzeć na drugą połowę.
W przerwie trener Giedrys dokonał 3 zmian. Po pierwsze w bramce Krzysztofa Chmielewskiego zastąpił Jerzy Ostrowski, następnie w środku obrony za Maksa Górskiego wszedł Michał Kwika oraz Daniela Durjasza zmienił Tażu Shakhszaew. Gdyby ktoś w tym momencie przyszedł na mecz i nie znał wyniku, to patrząc na grę obu drużyn mógłby odnieść wrażenie, że KSB zapewne wygrywa po pierwszej odsłonie wysoko i chce sobie postrzelać, podczas gdy goście chcą jedynie dotrwać do końca spotkania. Determinacja i ambicja z jaką bednarczycy ruszyli na rywala w drugiej połowie jest niesamowita! Ilość stworzonych szans, bardzo klarownych bramkowych szans, przez nasz zespół zdecydowanie przewyższała ilość bramek potrzebnych do wygrania tego spotkania. A zmiany w obronie zagwarantowały spokój oraz możliwość wyprowadzenia piłki do ataku. Nie sposób opisać wszystkich tych sytuacji, dość powiedzieć, że tego wieczoru oko opatrzności czuwało nad drużyną Mazura. Bramki Rafała Szali i Maćka Napiórkowskiego tylko zmniejszyły rozmiary porażki.