Do ostatniego meczu ligowego drugi raz z rzędu przyszło nam mierzyć się z rywalem grając bez nominalnego bramkarza. Kolejny też raz podchodziliśmy do meczu, w którym nie bylismy faworytem. Jak pokazały pierwsze minuty spotkania, początki meczu nie są naszą najmocniejszą stroną. Zamiast wyjść nabuzowani jak buhaje rozpołodowe, to wchodzimy w mecz jak woły, czego efektem były dwie szybko stracone bramki. Legion miał przewagę w początkowej fazie meczu, ale wystarczyło przedostać się pod bramkę rywali by stworzyć realne zagrożenie. Lech Niewiadomski został sfaulowany w polu karnym, a "jedenastkę" na bramkę zamienił Łukasz Wrzoskiewicz. Pomimo bramki kontaktowej, obraz gry nie zmienił się. Goście ciągłe przeważali, raz po raz zagrażając naszej bramce. Rywale nie zdołali jednak przekuć przewagi na boisku w bramki, w efekcie czego pierwsza część gry zakończyła się wynikiem 1:2
Po przerwie nasz zespół prezentował się lepiej. Akcje zaczęły być bardziej składne, a statystyka celnych strzałów na bramkę poprawiała się z minuty na minutę. Kolejny faul w polu karnym i mamy drugą okazję z 11 metra. Do piłki ponownie podchodzi Łukasz Wrzoskiewicz, ale tym razem trafia w poprzeczkę. Od tego momentu nasza gra nieco "siadła". Goście zaczęli przejmować inicjatywę, ale wciąż nie potrafili znaleźć drogi do bramki strzeżonej przez Maxa Petscke. Pod koniec spotkania sędzia dyktuje rzut karny dla rywali, którzy pewnie zamieniają go na bramkę. Podcięte w ten sposób skrzydła (a raczej rogi) wprowadziły zniechęcenie w szeregi Jednościowców. Na chwilę przed końcem pada czwarta bramka dla Legionu. Koniec końców przegrywamy w ostatnim meczu ligowym w tej rundzie 1:4.