31 sierpnia w Raszynie odbyły się święta, a z prezentów cieszyć mogły się zawodniczki Zamłynia Radom, które pokonały nas 4:2.
Pierwsze dwa kwadransy spotkania to przede wszystkim piłkarskie szachy, obie drużyny skoncentrowały się na obronie, dzięki czemu brakowało sytuacji bramkowych, a gra odbywała się w środkowej strefie boiska. W 31 minucie po zagraniu Nicole Chojnickiej, sam na sam z bramkarką wychodziła Patrycja Sadecka, która w okolicy pola karnego została sfaulowana przez stoperkę Zamłynia i ujrzała czerwoną kartkę. Do rzutu wolnego podeszła Katrzyna Misewicz, której uderzenie wylądowało kilkadziesiąt metrów obok bramki. Pomimo gry w osłabieniu, inicjatywę objęły przyjezdne i w 34 minucie po katastrofalnym błędzie naszej obrony wywalczyły rzut karny, który na szczęście został przestrzelony. Niestety zaledwie dwie minuty później było 0:1. Po wybiciu piłki od bramki i braku asekuracji naszych zawodniczek oraz złym ustawieniu Katarzyny Orepuk uderzeniem z 30 metrów przyjezdne objęły prowadzenie. Ostatnie 10 minut to chaotyczna gra obu drużyn. Tuż przed przerwą kolejny prezent naszej defensywy i zawodniczki z Radomia zdobyły bramkę, ale na szczęście strzelczyni była na pozycji spalonej. Do przerwy pomimo gry w przewadze przegrywaliśmy 0:1.
Początek drugiej połowy rozpoczęliśmy fatalnie. Już w 49 minucie po podaniu Magdy Zielińskiej w sytuacji sam na sam znalazła się napastniczka Zamłynia, podwyższając wynik spotkania. W 53 minucie kolejny prezent naszych piłkarek, które pozostawiły bez krycia w polu karnym zawodniczkę przyjezdnych, której pozostało wpakować piłkę do bramki i było już 0:3. Wydawało się, że jest już po meczu, ale nasze zawodniczki pokazały charakter i walczyły do końca. Od 60 minuty rozpoczęliśmy napór bramki gości, który przyniósł efekt w postaci bramki w 70 minucie. Kontaktową bramkę zdobyła Patrycja Sadecka, która wykorzystała podanie Aldony Stalczewskiej. W 75 minucie po doskonałym rozegraniu piłki, w pole karne wtargnęła Maria Worosilak, która została sfaulowana. Pewną egzekutorką „11” była Marta Adamczyki zrobiło się 2:3. Dziewczyny dążyły do zdobycia wyrównującej bramki, a najlepszej sytuacji nie wykorzystała Katarzyna Misewicz, która w 80 minucie będąc tylko przed bramkarką trafiła wprost w nią. W 82 minucie po prostopadłym podaniu Marty Majszczyk, piłkę przejęła Paulina Woźniakowska, która przedryblowała dwie zawodniczki Zamłynia, lecz jej uderzenie było zbyt lekkie. Zamiast zdobyć bramkę, niestety w 84 minucie po kolejnym fatalnym błędzie i braku asekuracji było już 2:4. Ostatnie minuty to nasz ciągły atak bramki przeciwniczek, który nie przyniósł żadnych efektów.
Przegrywamy spotkanie w bardzo słabym stylu, pomimo gry aż przez 60 minut w przewadze. Fatalne błędy indywidualne, brak asekuracji, powrotu oraz skuteczności rywal wykorzystał z zimną krwią. Należy wyciągnąć wnioski, aby w przyszłości nasze piłkarki nie urządzały świąt w lato.