Spotkanie zaczęło się od bardzo agresywnego ataku Olszewskiego, który już w dwudziestej drugiej sekundzie rywalizacji został napomniany żółtym kartonikiem. Faul ten pokazał jedynie jak trudny i prawdopodobnie mocno fizyczny mecz będzie czekał podopiecznych Miłosza Kocota. Do trzeciej minuty gospodarze mieli na swoim koncie już trzy przewinienia, Słomniczanie w tym samym czasie tylko raz przekroczyli przepisy. Z wydarzeń czysto sportowych z początku meczu godne odnotowania były dwa uderzenia Leszczaka. Po drugiej stronie parkietu bardzo mocno uderzał Horbacz jednak siła nie szła w tym przypadku w parze z celnością. W szóstej minucie na indywidualną akcję zdecydował się Poźniak jednak jego zapędy szybko zastopował Solecki. Głową natomiast stojącego w bramce gospodarzy Burglina próbował zaskoczyć Przeniosło jednak próba była zbyt lekka. Jedenasta minuta przyniosła ze sobą pierwszą bramkę. Poźniak zamienił podanie Krafta na gola wyprowadzając swój zespół na prowadzenie. Gra nabrała jeszcze większych rumieńców. Kilkanaście sekund później żółtą kartką za kwestionowanie decyzji sędziego został ukarany Osłowski. Między czternastą a piętnastą minutą zakotłowało się zarówno w polu karnym Gdańszczan jak i naszym – jednak żadna z atakujących stron nie wykorzystała tego i na tablicy wyników dalej widniało jednobramkowe prowadzenie gości. Świetną szansę na wyrównanie dla naszego zespołu miał Podobiński ale z kilku metrów trafił on wprost w golkipera gospodarzy. W odpowiedzi Cyman wbił futsalówkę w pole karne Słomniczan tam jednak świetną interwencją wślizgiem popisał się Vakhula. Cztery sekundy przed końcem pierwszej odsłony gospodarze popełnili piąty faul, lecz nie przyniósł on im żadnych negatywnych skutków.
Mimo iż podopieczni Miłosza Kocota przegrywali to gospodarze mocniej zaczęli drugą połowę meczu, już w pierwszych kilkunastu sekundach zagrażając bramce strzeżonej przez Lasika najpierw po uderzeniu z dalszej odległości a następnie po rzucie rożnym. Kilkanaście sekund później niefrasobliwość w szeregach gości przy wykonywaniu zmiany wykorzystał Cyman zdobywając bramkę i podwyższając prowadzenie swojego zespołu na 2-0. Błyskawicznie starał się odpowiedzieć Vakhula ale jego atomowe uderzenie odbiło się od słupka bramki bronionej przez Burglina. W dwudziestej czwartej minucie swoją drugą bramkę w spotkaniu zdobył Poźniak dając AZS-owi trzy bramkowe prowadzenie. W tym momencie sytuacja zawodników ze Słomnik była już bardzo trudna. Gospodarze wyraźnie złapali wiatr w żagle i zanosiło się, że będą wstanie zdobyć jeszcze kilka bramek. Minutę później kontuzji doznał Burglin i w jego miejsce w bramce akademików pojawił się młody Sasiak. Nowy golkiper został bardzo szybko sprawdzony silnym strzałem przez Leszczaka. Egzamin ten zdał dobrze gdyż zaliczył pewną interwencją. Kilkanaście sekund później przy strzale Przeniosło nie miał nic do powiedzenie, jednak sprzyjało mu szczęście i piłka odbiła się od poprzeczki. Podobnie było przy strzale Vakhuli gdy futsalówka uderzyła w spojenie. Wyraźnie szczęście było wczoraj po stronie zawodników z Gdańska. Mecz „skończyć mógł” mający świetną okazję do zdobycia bramki Olszewski, jednak fenomenalny refleks Lasika uratował Słomniczan. Chwilę później na placu gry po raz pierwszy w sezonie pojawił się Zachariasz, który bardzo szybko wpisał się do protokołu. Faulował poza polem karnym Cymana za co otrzymał żółtą kartkę. W następnym fragmencie gry dał się jednak zapamiętać kibicom z kilku bardzo dobrych interwencji, które uratowały LEX Kancelarię przed stratą następnych bramek. Widząc upływający czas trener Milosz Kocot zdecydował się rozpocząć na sześć minut przed końcem meczu grę w przewadze. W trzydziestej szóstej minucie po wielu wcześniejszych próbach udało się w końcu przyjezdnym trafić do bramki AZS-u. Uczynił to Sebastian Leszczak po bardzo dobrym, silnym uderzeniu. Dwie i pół minuty przed końcem meczu kolejny atomowy strzał Leszczaka znalazł drogę do siatki i już wiadomo było, że emocje będą towarzyszyć kibicom zgromadzonym w hali do końca. Słomniczanie znani są ze swojej nieustępliwości, charakteru i walki do samego końca. Minutę później mieliśmy już remis do którego doprowadził nie kto inny jak Leszczak notując hat-tricka i stając się oczywistym bohaterem meczu. Swoją wielkość tego dnia wychowanek Wisły Kraków potwierdził minutę przed końcem gdy zdobył swoją czwartą bramkę, zapewniając drużynie wygraną. Gospodarze próbowali atakować ale nie przyniosło to skutku.