Po dwóch porażkach z rzędu, a przede wszystkim dwóch bardzo słabych meczach,zapowiadała się powtórka fatalnej serii z pierwszej części sezonu. Przegraliśmy wtedy kolejno z Walichnowami, Osiekiem i Galewicami. Tylko wygrana z Orłem utrzymywała nas w walce o awans. Na boisko rywali z wielu powodów docieramy w dziesięć osób i bez żadnego z bramkarzy. Kadra przeciwników także wydaje się być niezbyt liczna i z pewnością nie przypomina tej, która zagrała z nami jesienią. A trzeba przyznać, że byli wtedy zdecydowanie lepsi. Ostatecznie tuż przed gwizdkiem dociera Patryk Lichosik, a na linii bramkowej melduje się Szymon Cieślak. Od pierwszego sygnału sędziego Sparta osiąga delikatną przewagę w posiadaniu piłki. Galewice postawiły na bardzo wysoką obronę i długie piłki w nasze pole karne, co początkowo nie przynosiło żadnych efektów. Po drugiej stronie boiska nasi napastnicy często znajdowali się na pozycji spalonej. Lecz po 10 minutach gry błąd przy wyprowadzeniu piłki popełnia bramkarz gospodarzy.Wojciech Sibiakprzecina jego podanie do obrońcy, mija rozpaczliwie interweniującego i wprowadza piłkę do pustej bramki. Nastroje zmieniły się o 180 stopni kwadrans później. Najpierw wykręcenia stawu skokowego nabawia się Piotr Prygiel, lecz w powodu braku zawodników rezerwowych pozostaje na boisku.W kolejnej akcji Orzeł wywalczył rzut karny i jego "powrót do meczu" wydawał się nieunikniony. Zamiary te pokrzyżowała fenomenalna interwencja Szymona Cieślaka.Dodatkowo jego gra na przedpolu i pewne interwencje niwelowały jakiekolwiek zagrożenie pod bramką Sparty. Gra ofensywna mogła być lepsza - szybkie wyjścia obronców ze swojej strefy, ograniczone ruchy Piotrka czy częste pułapki ofsajdowe przeszkodziły w strzeleniu kolejnej bramki.
Drugą część meczu rozpoczęły roszady w składzie rywali. Gra zrobiła się zdecydowanie bardziej otwarta, lecz nadal nikt nie potrafił zdobyć bramki. Nasi zawodnicy wręcz niesamowicie pudłowali w sytuacjach sam na sam. Gracze z Galewic mieli o wiele lepiej ustawione celowniki, ale za każdym razem na ich przeszkodzie stawał Szymon Cieślak, wyrastając na zawodnika meczu. Najważniejsza akcja spotkania rozegrała się po niespełna godzinie gry.Piotr Prygiel rozpoczął akcje w okolicy połowy boiska, wygrał pojedynek z bocznym obrońcą i dograł piłkę wprost na nogę Wojciecha Sibiaka.Ten bez zastanowienia uderzył ją z powietrza kierując do siatki obok stojącego w miejscu bramkarza. Przeciwnicy zaczęli angażować się w atak jeszcze większa liczbą zawodników, lecz pomimo wielu luk w obronie nie byliśmy w stanie wykorzystać swoich okazji. Na kilkanaście minut przed końcem spotkania stoper Galewic popisuje się spektakularnym strzałem zza pola karnego i całej drużynie pozostaje tylko patrzeć jak piłka odbija się od poprzeczki i zostaje w bramce. Tym razem końcówkę meczu rozegraliśmy perfekcyjnie pod względem taktycznym i nie pozwoliliśmy na stworzenie żadnej groźnej akcji aż do końcowego gwizdka. Martwić może fakt, iż Piotrek opuścił boisko jeszcze przed zakończeniem spotkania i ostatnie minuty rozgrywaliśmy w dziesiątkę.