"Chciałbym tu zostać dłużej" - rozmowa z Michałem Karbownikiem
Wykorzystując przerwę w rozgrywkach ligowych, pod koniec czerwca odwiedził nas Michał Karbownik! Obecny zawodnik Brighton & Hove Albion spędził kilka dni na obiektach, na których kiedyś miał przyjemność trenować. Nasi młodzi zawodnicy byli zachwyceni, że mieli okazję zrobić sobie zdjęcie ze swoim idolem, czy też wziąć autograf. Michał chętnie odpowiadał na zadawane przez nich pytania. Niektórzy mieli nawet okazję sprawdzić umiejętności "Karbo" na boisku! Wziął on bowiem udział w treningu z rocznikiem 2008, który prowadzi trener Wojciech Gędaj, a więc były trener Michała. Reprezentant Polski z wysokości trybun obejrzał również mecz seniorów z SKS Potworów, którego stawką był awans do ligi okręgowej. Ostatecznie padł remis, ale w wywiadzie dla TV Dami powiedział, że Młodzik nadal ma szansę na awans w barażach i ma nadzieje, że zagra w LO - i tak się stało! Obecność byłego legionisty na trybunach zmotywowała do dobrej gry rocznik 2008 w meczu z Energią Kozienice, który ostatecznie dał awans, a po nim wspólnie świętował sukces z drużyną.
Młodzik 2008 z z Michałem Karbownikiem (powyżej)
Wykorzystaliśmy obecność Michała i powspominaliśmy jego pobyt w Młodziku!
Od Twojego odejścia z Młodzika mija właśnie 6 lat. Kariera potoczyła się błyskawicznie. W 2015 r. grałeś w lidze mazowieckiej w barwach Młodzika, a teraz jesteś w Premier Leauge i masz już za sobą m.in. Mistrzostwo Polski i debiut w reprezentacji. Jest to niesamowite, jak szybko przeskakujesz kolejne szczeble.
Zgadza się. Włożyłem w to dużo poświęceń, dużo ciężkiej pracy, cierpliwości. Przyjeżdżałem tu od małego. Dużo pomógł mi w tym trener Gędaj. Myślę, że on był taką osobą, która popchnęła mnie do przodu. Dzięki niemu trafiłem do Legii. Tam już jest wszystko na najwyższym poziomie. Trzeba tylko grać, trenować, słuchać się i iść do przodu.
Jak to się stało, że trafiłeś do Młodzika?
Grałem w Zorzy Kowala i przyjechaliśmy na turniej do Radomia. Młodzik był z młodszym rocznikiem – 2001, ja byłem z rocznikiem 2000 i zauważył mnie trener Gędaj. Zdobył numer do mojej mamy, zadzwonił i wszystko tak się potoczyło, że pojechałem na obóz z Młodzikiem. Fajnie się czułem w Młodziku, koledzy mnie bardzo dobrze zaakceptowali. Trener również i dlatego od razu zdecydowałem się na przejście do Młodzika. Wiedziałem, że tu jest lepszy poziom i mogę od siebie więcej wymagać.
Musiałeś być bardzo zdeterminowany, bowiem dojazdy zajmowały dużo czasu. Czy pojawiały się chwile zwątpienia?
Były chwile zwątpienia. Chociaż początek był taki, że przez pierwszy rok z wielką chęcią tu przyjeżdżałem. Potem jak musiałem czekać 2 godziny na autobus i byłem trochę starszy, a był to już taki buntowniczy wiek, zaczęły pojawiać się takie myśli. Czasem nie chciało mi się jeździć, czasami była jakaś zmyślona choroba, żeby nie przyjechać na trening. Jednak zawsze jak był mecz, to chętnie przyjeżdżałem. Ale też w Kowali cały czas byłem na boisku, więc piłki miałem pod dostatkiem i całe dnie grałem. Taki przyjazd do Radomia był trochę wymagający, ale sobie poradziłem.
Co możesz powiedzieć o trenerze Wojciechu Gędaju. Jak wspominasz pracę z nim?
Na pewno jest to wymagający trener. Od swoich podopiecznych wymaga poświęcenia i ciężkiej pracy. Osobiście mogę powiedzieć, że jest to osoba, tak jak wcześniej wspomniałem, która mnie popchnęła do przodu. Myślę, że dzięki niemu jestem tu, gdzie jestem, on mnie popchnął, wynalazł. Niewiadomo jakby to się potoczyło, gdybym cały czas grał w Zorzy. Wiadomo, że ciężej jest się wydostać z takiego mniejszego klubu jak Zorza, gdzie jeszcze nie jeździliśmy na turnieje. Widzę, że cały czas trener Gędaj kładzie nacisk na wyszkolenie techniczne i jest to widoczne u jego zawodników. Nawet dzisiaj trenowałem z chłopakami z rocznika 2008 i widać, że poziom jest wysoki, pięknie grają w piłkę podaniami. My też [Młodzik 2000] odstawaliśmy fizycznie od reszty ligi i staraliśmy się grać piłką.
Jak wspominasz czas spędzony w Młodziku? Może zapadła Ci w głowie jakaś konkretna sytuacja? Może jakiś szczególny mecz lub sytuacja z obozu?
Wszystkie momenty były bardzo fajne w Młodziku. Czułem się tu wyśmienicie. Nawet teraz jak tu wracam, to wspomnienia mam takie, że chciałbym tu zostać jeszcze dłużej. A jedną sytuację, którą mógłbym wspomnieć, to na pewno ten pierwszy obóz, na który pojechałem. Pamiętam to do tej pory. Pojechałem na niego wtedy jeszcze z obcą dla mnie osobą. Trener zawiózł mnie na obóz, dojechałem do chłopaków do Krasnegostawu, gdzie rozgrywaliśmy turniej. Tam od razu poczułem taką rodzinę w Młodziku, gdzie wszyscy żyją piłką i wzajemnie się wspierają. Wiedziałem, że tu się rozwinę.
A propos obozu, słyszeliśmy od Twoich kolegów z Młodzika, że zawsze byłeś dla nich „Michałkiem”, przez swój spokój, skromność. Jednak na jednym z obozów kolegom udało się trochę Cię rozkręcić.
[ŚMIECH] Nie wiem o który obóz chodzi. Myślę jednak, że to może chodzić o ostatni mój obóz z rocznikiem 2000. Byliśmy jednym z najstarszych roczników w Młodziku na tym obozie. Na pewno dużo rzeczy się działo, śmiesznych, fajnych, pozytywnych. Byliśmy bardzo dobrą drużyną, zgraną. Wspominam te czasy znakomicie. Zawsze na mnie wołali „Michałek”. Zawsze byłem jednym z młodszych w zespole, bo graliśmy ze starszym rocznikiem – 2000 i to pewnie dlatego.
Czy grając w Młodziku myślałeś i wierzyłeś, że możesz grać profesjonalnie w piłkę?
Nie miałem takiej świadomości, że to wszystko może się tak szybko potoczyć. Po prostu chciałem się bawić piłką, grać, cieszyć się ,strzelać gole, asystować. Nie miałem gdzieś z tyłu głowy, że muszę grać na wysokim poziomie, czy jakiejś presji od rodziców czy znajomych. Po prostu chciałem się bawić i myślę, że to dlatego tak wszystko fajnie poszło do przodu.
A czy widziałeś u któregoś ze swoich kolegów z drużyny, takie umiejętności, które pozwalałyby na grę na przyzwoitym poziomie?
Sporo było w Młodziku zawodników z jakością. W roczniku 2001 był Dawid Kalita, który jest teraz trenerem [asystent w roczniku 2012], był bardzo dobry. W 2000 kapitan - „Dryjka”, czy „Pacho”. Naprawdę było dużo osób, które mogły grać. Inaczej się to potoczyło, ale myślę, że Młodzik jest takim klubem, który rozwija bardzo młodzież i nic tylko polecać ten klub dla młodych zawodników, bo naprawdę można się tu rozwinąć.
Grając w Młodziku występowałeś na pozycjach blisko bramki przeciwnika, strzelałeś dużo goli i zaliczałeś wiele asyst. Nie brakuje Ci teraz tego?
Na pewno brakuje. Teraz też jestem w innym wieku i zrozumiałem bardziej piłkę. Wiem, że nie liczą się dla mnie tylko gole i asysty, ważna jest drużyna. Jak byłem młodszy to chciało się mieć te bramki i asysty. Grałem też w środku w Młodziku, w Legii podobnie w młodszych rocznikach. Również jak odchodziłem z Legii, pod koniec sezonu, występowałem w środku. Wróciłem do starych czasów, ale bramek na pewno brakuje.
W naszym klubie niemal wszyscy wiedzą kim jest Michał Karbownik, nawet najmłodsi, którzy z wielkim zachwytem wskazują na koszulkę z Twoim nazwiskiem, wiszącą w korytarzu pomiędzy szatniami. Kibicują Ci mocno i chcą być drugim „Karbo” Jak to jest być idolem dla takich dzieci?
Na pewno dla mnie to jest wielka rzecz. Cieszę się, jak jakiś chłopak poznaje mnie i robi sobie zdjęcie. To jest dla mnie zaszczyt i powód do jeszcze cięższej pracy i dalszego rozwijania się, żeby coraz więcej młodych osób mogło mnie uznać jako wzór. Jeszcze tego nie czuję i nie jestem świadomy tego wszystkiego, ale bardzo się cieszę.
Rozmawiając jakiś czas temu z Bartkiem Nowakiem, pytaliśmy go o wasze spotkanie podczas gali tygodnika Piłka Nożna, która odbyła się na początku lutego minionego roku. Czy udało wam się zamienić kilka zdań? Jest to niesamowita sytuacja, że na scenie takiej gali możemy zobaczyć dwóch byłych zawodników Młodzika, na dodatek u boku najlepszego piłkarza świata!
Tam właśnie poznaliśmy się z Bartkiem. Chwilkę porozmawialiśmy, zamieniliśmy kilka zdań. Wymieniliśmy się spostrzeżeniami. Wiedzieliśmy, że obaj graliśmy w Młodziku. To jest na pewno fajna rzecz dla Młodziku, ale też dla nas. Pokazaliśmy, że z takiego klubu można iść na salony. Oprócz mnie i Bartka był też m.in. właśnie Robert [Lewandowski] – fajne trio.
Czy śledzisz poczynania Młodzika i utrzymujesz kontakt z byłymi kolegami z drużyny?
Śledzę! Obserwuję nawet stronę Młodzika, więc jestem na bieżąco. Wiem, że jutro mecz o awans. Wybieram się na ten mecz i będę kibicował! [Wywiad dzień przed meczem seniorów z SKS Potworów]. Z kolegami ciężko. Czasami po jakimś meczu wymienię się zdaniami, ale stałego kontaktu z chłopakami z Młodzika nie mam. Ale na pewno jak się zobaczę to porozmawiamy, pośmiejemy się i powspominamy stare czasy.
Masz jakąś wskazówkę dla młodych miłośników futbolu, którzy chcą pójść Twoim śladem?
Na pewno ciężka praca, ale z głową. Myślę, że obecnie w piłce głowa jest jedną z najważniejszych cech. Trzeba cierpliwie iść po swoje, nie zrażać się jakimiś hejtami lub niepowodzeniami. Trzeba iść cały czas do przodu, a osiągnie się swój cel.
Młodzik 2006 z Michałem Karbownikiem (powyżej)
Młodzik 2012 z Michałem Karbownikiem (powyżej)
Michał przekazał swoją koszulkę Brighton & Hove Albion - już wkrótce zobaczycie ją obok pozostałych koszulek (powyżej)
Zobaczcie kilka akcji "Karbo" w barwach Młodzika!
Komentarze